- Ju...Julka?! To ty?
- Nie, mój duch. - puściłam mu oczko.
- Co Cię tu sprowadza?
- Może wejdziemy do domu?
- Jasne. - rzekł nadal niedowierzający Libero.
Weszliśmy do domu. Muszę powiedzieć, że Igła świetnie go sobie urządził. Opowiedzialam mu całą sytuację z Facundo. Po czym spytałam przyjaciela:
- Krzysiu...
- Tak?
- Czy ja mogłabym zostać tu u Ciebie parę dni, dopóki nie znajdę jakiegoś swojego mieszkania?
- Pewnie, że tak! Możesz tu zostać tyle ile chcesz. - powiedział uśmiechnięty.
- Dziękuję! - rzuciłam mu się na szyję i mocno przytuliłam.
- Może ja zrobię kawę? - zapytał.
- Krzysiu. Ty zawsze wiesz na co mam ochotę.
Po czym puscił mi oczko i zniknął w kuchni.
Gdy wrócił długo rozmawialiśmy o naszym dzieciństwie. Bo przecież znamy się od dziecka.
- A pamiętasz, jak nasi rodzice się spotykali na kawie, a my dosypywalismy im do niej sól?
- Pamiętam i to dobrze. Albo jak zrzucalismy na ludzi balony z wodą.
- Czuje jakby to było wczoraj.
I wtedy mój telefon zaświecił się. Zacząl dzwonić do mnie Facundo. Miałam od niego 15 innych połączeń.
- Krzysiek, ja pójdę już się położyć. Bo jestem wykończona tą podróżą.
- Pokaże Ci miejsce gdzie będziesz spała.
Był to mały pokoik w którym Ignaczak trzymał wszystkie puchary i medale. Poszłam do łazienki i przebralam się w koszulkę Skry, która miała mi służyć za piżamę. Weszłam pod kołdrę i długo patrzyłam na te wszystkie osiągnięcia mojego przyjaciela.
_____________________________